
Jerzy Rusek urodził się 9 października 1930 r. we wsi Ruszcza k. Połańca (pow. staszowski). Co ciekawe, nazwę tej wsi (udokumentowaną na piśmie od końca XIV w.) objaśnia się jako derywat dzierżawczy nazwy osobowej, która mogła brzmieć m.in. właśnie Rusek (wbrew pozorom, byłby to raczej derywat przymiotnika rusy ‘rudawy, np. o barwie włosów’, niż nazwa etniczna), choć zbieżność ta może być czysto przypadkowa (polskie dziedziczne nazwiska realnie rzadko sięgają średniowiecza). Do szkół ponadpodstawowych uczęszczał w Łoniowie, Staszowie i Sandomierzu. Edukację szkolną, rozpoczętą jeszcze przed wojną, ukończył w 1949 r. Po uzyskaniu matury przez rok pracował – rzecz w tamtych czasach dość pospolita – jako nauczyciel w szkole w Darominie (pow. sandomierski). Przyjęty na Uniwersytet Jagielloński w roku 1950, rozpoczął studia slawistyczne w usamodzielnionej właśnie Katedrze Filologii Słowiańskiej, ze specjalizacją bułgarską. Barwnie opowiadał o tych czasach podczas swego jubileuszu w Convivium, jesienią 2000 roku; nazwisko zapisane cyrylicą jako Русек czytano z polska [ˈpɨt͡sɛk]. Uczeń T. Lehra-Spławińskiego i F. Sławskiego, już w 1954 r., jeszcze na ostatnim roku studiów, zatrudniony został jako asystent-wolontariusz. Pracę doktorską poświęconą fleksji imiennej w średniobułgarskim tzw. Triodzie Chłudowa (wydaną rok później drukiem), obronił w roku 1963. Z perspektywy czasu oceniano ją jako pionierską w zakresie badań nad historyczną morfosyntaktyką bułgarską, zaś autor szybko stał się jednym z czołowych polskich bułgarystów. Habilitację uzyskał dopiero w 1983 r. (książka Studia z historii słownictwa bułgarskiego, 1984), co tłumaczył nadmiarem obowiązków administracyjnych (funkcje prodziekana i dziekana Wydziału Filologicznego UJ w latach 70., dwukrotnie wicedyrektora Instytutu Filologii Słowiańskiej), choć mierzona liczbą mniejszych tekstów aktywność naukowa w tych latach w sposób widoczny nie osłabła. W latach 80. i później ogłaszał już nawet po kilkanaście tekstów rocznie. Tytuł profesora zwyczajnego otrzymał w roku 1996 (książka Dzieje nazw zawodów w językach słowiańskich). W IFS prowadził zajęcia głównie bułgarystyczne (gramatyka opisowa, i historyczna, historia języka), prócz tego z języka scs., proseminaria i seminaria magisterskie, wykłady monograficzne. Wypromował kilkoro doktorów, wiele prac doktorskich (w tym i moją) i habilitacyjnych życzliwie recenzował. Wiele lat kierował Katedrą Filologii Bułgarskiej i Macedońskiej w IFS. Pracował także przejściowo w Pracowni Języka Prasłowiańskiego PAN (przełom lat 60. i 70.) i w Pracowni Starszych Języków i Literatur Słowiańskich PAN (przełom lat 80. i 90.). Pełnił wiele funkcji w krajowych i międzynarodowych gremiach slawistycznych (Komitet Słowianoznawstwa PAN, centralne i lokalne komisje PAN, komisje przy Międzynarodowym Komitecie Slawistów). Aktywnie działał w reaktywowanej w 1989 r. Polskiej Akademii Umiejętności.
Jako językoznawca slawista stanowił, wraz z innymi przedstawicielami swego pokolenia (np. swymi nieco młodszymi kolegami bułgarystą Tadeuszem Szymańskim czy serbokroatystą Wiesławem Borysiem), „typ przejściowy” między charakterystycznym dla swoich poprzedników profilem „szerokiego” slawisty, kompetentnie zajmującego się różnymi językami słowiańskimi i prasłowiańszczyzną także (takimi byli np. wspomniani jego krakowscy nauczyciele), a dominującym obecnie wąsko wyspecjalizowanym słowiańskim filologiem „narodowym”. Posiadał szerokie horyzonty slawistyczne (do których przy różnych okazjach mogliśmy nawiązywać w rozmowach), natomiast publikacje poświęcał głównie językom południowosłowiańskim, w znacznej przewadze bułgarskiemu i macedońskiemu – choć debiutancki artykuł, ogłoszony dwa lata po ukończeniu studiów w krakowskim „Języku Polskim”, traktował o polskich formacjach na -aczka. Interesował się przede wszystkim historią języka bułgarskiego (w tym konkretnymi manuskryptami), w szczególności słowotwórstwem i historią wyrazów, z czasem rozpatrywaną na coraz szerszym tle słowiańskim i w ramach grup znaczeniowych (np. ogólnosłowiańskie ujęcia określeń ‘złodzieja’, ‘celnika’, ‘tkacza’, ‘krawca’, ‘warzywa’, ‘kapusty’, ‘ogrodu’, bułgarskie nazwy ‘ścieżki’ itd.). Taki charakter ma większość późnych tekstów, zamieszczanych najczęściej w księgach jubileuszowych, do których często był zapraszany. Niejednokrotnie powracał do starych wyrazów słowiańskich wyekscerpowanych własnoręcznie jeszcze w latach 60. bezpośrednio z wydań zabytków staro- i średniobułgarskich, potem w tym areale zanikłych lub zachowanych szczątkowo w gwarach, opracowując je szerzej, z wykorzystaniem bogatszego materiału i tła porównawczego. Nie unikał problematyki protobułgarskiego (turkijskiego) złoża leksykalnego w (staro)bułgarskim, wraz z Mariją Raczewą omawiając historię i etymologię kilku wyrazów z tej grupy ((j)arigъ ‘worek’ czy tlъpygъ ‘skórzany worek’). Pisał o młodszych turcyzmach osmańskich, grecyzmach i bałkanizmach. Prace te powstawały z wykorzystaniem tradycyjnego aparatu badawczego, tyleż językoznawczego co w dawnym znaczeniu „filologicznego”. Ważne miejsce w jego zainteresowaniach zajmowała historia slawistyki polskiej, w tym kontakty uczonych bułgarskich z Krakowem, badane także w oparciu o materiały archiwum uniwersyteckiego. Ulubioną postacią był chyba Mieczysław Małecki, jedyny polski językoznawca jeszcze przed wojną eksplorujący w terenie gwary południowosłowiańskie (poświęcono mu dwie duże jubileuszowe sesje naukowe, w 1976 i 2003 r.). Ogółem J. Rusek ogłosił trzy książki autorskie i ponad dwieście artykułów stricte naukowych. Kilka tomów zbiorowych (współ)redagował. Opracowany pod jego kierunkiem w ramach grantu KBN słownik bałkanizmów w językach południowosłowiańskich pozostał niestety nieopublikowany.
Znał wszystkich i wszyscy znali jego. Słynął z utrzymywania szerokich kontaktów, ze slawistami z wielu krajów, nie tylko słowiańskich. Starał się nie opuszczać najważniejszych spotkań w rodzaju cyklicznych Międzynarodowych Kongresów Slawistów. Ułatwiało mu to organizowanie podobnych spotkań w Krakowie. Pamiętam trzy duże (współ)organizowane przezeń konferencje: Slawistyka niemiecka a kraje słowiańskie (1994), Prasłowiańszczyzna i jej rozpad (1996) i Dzieje Słowian w świetle leksyki (2001); w dwu ostatnich uczestniczyłem już czynnie. Największym wyzwaniem był jednak XII Międzynarodowy Kongres Slawistów, odbyty w Krakowie na przełomie sierpnia i września 1998 r. Uczestniczyłem w nim jako doktorant, któremu powierzono sekretarzowanie przy jednej z sekcji, obradującej w budynku na rogu ul. Ingardena i Oleandrów, tuż obok obecnej siedziby IFS. Niespełna siedemdziesięcioletni J. Rusek pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Komitetu Organizacyjnego, a napotykane trudności zwłaszcza finansowe (w pewnym momencie rozważano nawet nadzwyczajne odwołanie imprezy), szczęśliwie ostatecznie przezwyciężone, opłacił kilkukrotnymi pobytami w szpitalach.
Na tle innych postaci przypominanych w niniejszej serii był legendą także w nieco innym sensie, odbiegając od innych pracowników IFS nietypowym obyczajem dnia codziennego. Najistotniejszym jego rysem było stałe rezydowanie w gabinecie na pierwszym piętrze Collegium Paderevianum (za mojej pamięci jego numeracja podlegała zmianom; od pewnego momentu był on zarazem siedzibą Katedry Filologii Bułgarskiej i Macedońskiej). Miał tam zgromadzoną znaczną część własnego księgozbioru, i kilka kroków do biblioteki, którą codziennie odwiedzał. Obiady jadał w bufecie „Słowianki” w przyziemiu budynku. Przyjeżdżał porannym autobusem z Wieczystej, wychodził wieczorem – także w soboty, gdy zazwyczaj Instytut pozostawał pusty (do biblioteki miał własny komplet kluczy). Mówiło się i o niedzielach, chociaż ja, niedzielami w Paderevianum nie bywający, nie mam tu własnej wiedzy. My, pracę w zaciszu domowym traktujący jako rzecz najzupełniej naturalną, z różnym zapewne skutkiem próbowaliśmy to rozumieć. Grubo obite drzwi gabinetu (miejsce to po niedawnej przebudowie wygląda już zupełnie inaczej) pozostawały zazwyczaj szeroko otwarte; obok sekretariatu i czytelni stanowił on trzecie miejsce (określane czasem jako „klub”), gdzie prawie zawsze można było kogoś spotkać. Do gabinetu zaglądali pracownicy Katedry i Instytutu (najczęściej Marian Radłowski, W. Boryś, Henryk Wróbel, w praktyce przewinął się każdy), częstymi gośćmi bywali także studenci, bezpośrednio z korytarza zapraszani przez gospodarza na kawę i rozmowę. W piątki w godzinach okołopołudniowych pojawiał się węższy krąg przyjaciół („Klub” w ściślejszym rozumieniu), także spoza Instytutu i spoza językoznawstwa (m.in. pracujący wówczas w IJP PAN i na UŚ Władysław Lubaś, z literaturoznawców rusycysta Władysław Piotrowski czy germanistka Maria Kłańska), a drzwi na kilka godzin zamykano.
Jak rzadko kto lubił ludzi. Mam wrażenie, że złych wspomnień nie chciał w sobie hodować. O różnych niełatwych epizodach (np. o przejściach z Witoldem Taszyckim podczas dzielenia księgozbioru dawnego Studium Słowiańskiego) opowiadał pogodnie, z humorem i uśmiechem na twarzy. Pracując nad niniejszym tekstem, umiałem sobie przypomnieć tylko jedną wyraźnie niechętną kameralną relację, dotyczącą Witolda Mańczaka. Niechęć ta, powszechnie w środowisku znana, zakorzeniona w różnicach polityczno-światopoglądowych (a może i osobowościowych), ale oczywiście utrzymana w stosownych akademickich ryzach, datowała się chyba jeszcze z zaszłości służbowych lat 70. Ambiwalentny był także jego stosunek do F. Sławskiego, mającego doń niezbyt – jak mi mówiono – uzasadnione pretensje o swoje jako ówczesnego dyrektora IFS przejścia w stanie wojennym (i dającego tym pretensjom wyraz nawet podczas jubileuszu Ruska w Convivium). Po śmierci Sławskiego ta ambiwalencja znikła zupełnie.
Podobnie było z traktowaniem studentów na zajęciach – pamiętam wprawdzie pokazowe „przeczołgiwanie” na proseminarium pewnej powtarzającej rok niezbyt ambitnej studentki bułgarystyki, ale i towarzyszące temu epizodowi wrażenie, że ta zademonstrowana wówczas w drodze wyjątku surowość przychodziła profesorowi z trudem. Twierdzono, że dwie–trzy dekady wcześniej bywało inaczej, w rodzinnej atmosferze IFS z wiekiem zwykle jednak łagodniejemy.
W Bułgarii przyjmowany chyba nie całkiem jednoznacznie, z jednej strony posiadał tam szerokie grono znajomych i przyjaciół (wymieniłbym zwłaszcza Ludwiga Selimskiego, który z czasem osiadł i podjął pracę w Polsce), podejmowany i wysoko honorowany już od połowy lat 70. (m.in. kilka medali i dwa doktoraty honoris causa uczelni bułgarskich). Niemniej, tu i ówdzie zapewne pamiętano mu także zdecydowane popieranie idei macedońszczyzny jako osobnego języka słowiańskiego i żywe kontakty z Macedończykami (częstym gościem był u nas zwłaszcza Ludmił Spasow). Tak tłumaczono w środowisku niekonsekwentne i wybiórcze cytowanie prac Ruska poświęconych historii poszczególnych wyrazów bułgarskich w wielotomowym zespołowym, wciąż jeszcze nieukończonym bułgarskim słowniku etymologicznym, choć może przyczyny tego były po części bardziej przyziemne. Pytany o kwestię macedońską, odpowiadał w stylu „No ale jest tożsamość narodowa...”.
W roku 2001 przeszedł na emeryturę, przez kilka lat prowadząc jeszcze zajęcia na krakowskiej bułgarystyce (z początku lat dwutysięcznych pamiętam dwie studentki – jedna z nich wyjechała zresztą do Bułgarii na stałe – ze swego rodzaju dumą tytułujące się „ostatnimi magistrantkami profesora Ruska”). Jako emeryt, za namową K. Polańskiego przepracował kilka lat w prywatnej Wyższej Szkole Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach (prowadził tam m.in. zajęcia z scsu), przez pewien czas pełniąc w niej funkcję dziekana Wydziału Humanistycznego.
W początkach 2012 r. w związku z niezbędnym remontem i planowaną przebudową zapadła decyzja o opróżnieniu gmachu Collegium Paderevianum, a IFS objął pomieszczenia w zaadaptowanym z bloku mieszkalnego dawnym akademiku przy Bydgoskiej 19. Mimo szczupłości miejsca przygotowano dla profesora osobny gabinet, który jednak odwiedził bodajże tylko raz – stan zdrowia nie pozwalał mu już na samodzielne przemieszczanie się po mieście. Ostatnie trzy lata spędził w mieszkaniu na krakowskim Ugorku, pod opieką najbliższej rodziny. Zmarł 15 lutego 2015 r., w osiemdziesiątym piątym roku życia, pochowany cztery dni później na Cmentarzu Rakowickim.
dr hab. Zbigniew Babik, prof. UJ